„Mistrzowie, którzy odeszli”
Program Festiwalu EnergaCAMERIMAGE co roku wzbogacany jest sekcją mistrzowską, prezentującą dorobek wybitnych twórców kina, którzy odeszli w ostatnim czasie. Tym razem, z okazji jubileuszowej, 30. edycji, organizatorzy postanowili jednak podejść do tego tematu inaczej niż zwykle i przypomnieć filmy niektórych z laureatów nagród specjalnych oraz gości, którzy odwiedzili festiwal na przestrzeni ostatnich 30 lat.
W ramach przeglądu pokażemy:
„Pięć łatwych utworów” (reż. Bob Rafelson, zdj. László Kovács)
19 grudnia | 17:00
22 grudnia | 19:45
„Z zimną krwią” (reż. Richard Brooks, zdj. Conrad Hall)
19 grudnia | 19:00
22 grudnia | 17:00
„McCabe i pani Miller” (reż. Robert Altman, zdj. Vilmos Zsigmond)
20 grudnia | 17:00
23 grudnia | 19:00
„Po godzinach” (reż. Martin Scorsese, zdj. Michael Ballhaus)
20 grudnia | 19:30
23 grudnia | 17:00
/////
Jednym z mistrzów, o których postanowiliśmy przypomnieć jest laureat Nagrody za Całokształt Twórczości z 1995 roku, Conrad Hall (1926-2003), którego bogaty dorobek filmowy będzie reprezentować pokaz filmu „Z zimną krwią” w reżyserii Richarda Brooksa z 1967 roku. W tej wstrząsającej adaptacji powieści Trumana Capote, opowiadającej historię okrutnej zbrodni i głośnej rozprawy sądowej zakończonej najsurowszą z kar, Hall zdecydował się na zastosowanie konwencji kina noir, która świetnie sprawdziła się przy tym scenariuszu, czyniąc z filmu pozycję obowiązkową dla każdego miłośnika kina. Wszyscy zapewne pamiętamy scenę, w której jeden z głównych bohaterów filmu płacze deszczem spływającym po szkle okiennej szyby i rzucającym charakterystyczny cień na twarz postaci. Ten wizualny efekt nie pojawiłby się w filmie, gdyby nie umiejętność wnikliwej obserwacji Conrada Halla i jego artystyczne wyczucie, docenione ostatecznie nominacją do Oscara w kategorii Najlepszych Zdjęć w towarzystwie trzech innych nominacji, którymi wyróżniono ten niezapomniany obraz. Ponadto w 2019 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Autorów Zdjęć Filmowych (ASC) uwzględniło „Z zimną krwią” w rankingu 100 filmów będących kamieniami milowymi kinematografii XX wieku pod względem wizualnym, które wywarły wpływ na dalszy rozwój sztuki operatorskiej i zainspirowały kolejne pokolenia autorów zdjęć.
W ramach przeglądu Mistrzowie, którzy odeszli będzie można obejrzeć również jeden z filmów Roberta Altmana, „McCabe i pani Miller” z 1971 roku, gdzie za oprawę wizualną odpowiadał Vilmos Zsigmond (1930-2016), przyjaciel festiwalu, wielokrotny gość oraz laureat Nagrody za Całokształt Twórczości z 1997 roku. W tym antywesternowym klasyku spod znaku Dzikiego Zachodu, Zsigmond w urzekający sposób ilustruje zaśnieżone miasteczko Presbyterian Church (zbudowane od podstaw gdzieś na kanadyjskim odludziu) oraz jego mieszkańców, którzy zdają się rozwijać własne historie, niezależne od fabularnej osi filmu, wciągając widza w pasjonującą sieć międzyludzkich relacji, równie ważnych jak losy pary tytułowych bohaterów. Co ciekawe, Altman z rozmysłem zatrudnił w charakterze statystów lokalnych mieszkańców, których praca nad budową planu stała się finalnie częścią samego filmu. Zsigmond, w ślad za uciekającym od zaszufladkowania reżyserem, porzuca tu klasyczną, westernową teatralność na rzecz naturalizmu, paradoksalnie wydobywając w ten sposób na światło dzienne to, co dla tego gatunku filmowego najbardziej charakterystyczne, ale i dekonstruując i rozprawiając się ostatecznie z mitem amerykańskiego snu. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Altmana, Zsigmond zdecydował się tu ponadto na dość ryzykowny krok prześwietlenia negatywu, co poskutkowało charakterystycznym, klasycznym już retro-efektem przyciemnienia obrazu. Co warte wspomnienia „McCabe i pani Miller” (podobnie jak „Z zimną krwią”) również znalazło się na liście 100 filmów będących kamieniami milowymi kinematografii XX wieku pod względem wizualnym, wybranych przez Amerykańskie Stowarzyszenie Autorów Zdjęć Filmowych (ASC).
Kolejna filmowa gratka to przejmujący dramat społeczny Boba Rafelsona, „Pięć łatwych utworów” (1970), w którym operatorskim kunsztem wykazał się węgierski autor zdjęć, László Kovács (1933-2007). Kovács został nagrodzony Nagrodą za Całokształt Twórczości podczas szóstej edycji festiwalu Camerimage w 1998 roku, gdy poprowadził również szereg warsztatów filmowych dedykowanych najmłodszym adeptom sztuki operatorskiej. Jego imieniem została później nazwana główna nagroda Konkursu Etiud Studenckich, tj. Nagroda Studencka im. László Kovácsa – Złota Kijanka, funkcjonująca pod tą nazwą po dziś dzień. W „Pięciu Łatwych Utworach” Kovács sięga po cały arsenał ciekawych rozwiązań stylistycznych, które idealnie zgrały się z wizją reżyserską Rafelsona, charakteryzującego amerykańskie społeczeństwo przez pryzmat historii człowieka pragnącego żyć po swojemu, ale nie potrafiącego odciąć się od swojej przeszłości. Konflikt między jednostką, a społeczeństwem to główna oś fabularna filmu, silnie zakorzeniającego się w świadomości widza między innymi dzięki dopracowanym ujęciom i odważnemu kadrowaniu Kovácsa oraz paradokumentalnym rozwiązaniom, doskonale pasującym do tej słodko-gorzkiej historii rozprawiającej się z amerykańską mitologią sukcesu.
Najmłodszy w tym zestawieniu laureat Nagrody za Całokształt Twórczości to Michael Ballhaus (1935-2017), wyróżniony na Camerimage 2010, który po pełnych sukcesów latach pracy w Niemczech (u boku między innymi Rainera Wernera Fassbindera) zdecydował się na odważny krok kontynuowania kariery zawodowej w USA. To właśnie tam rozpoczął długą i owocną współpracę z reżyserem Martinem Scorsese, z którym nakręcił w sumie siedem filmów. Zdecydowaliśmy się pokazać efekt pierwszej współpracy tego znakomitego duetu i zarazem pierwszy amerykański film w dorobku Ballhausa, niskobudżetowy „Po godzinach” (1985), który pod wieloma względami jest produkcją przełomową. Nagrodzony w Cannes film to nie tylko reżyserski popis Scorsese, który na potrzeby tego scenariusza zrezygnował niejako z własnego stylu, ale przede wszystkim świadectwo operatorskich możliwości Ballhausa, jego artystycznego wyczucia, kreatywności oraz tempa pracy. Prowadzona ręką Ballhausa kamera odgrywa tu w pewnym sensie rolę narratora doskonale ilustrującego szalony rytm tej czarnej komedii i podążającego za sfrustrowanym bohaterem oraz absurdalnym ciągiem zdarzeń. Natomiast fakt, że akcja filmu toczy się praktycznie w całości w nocnych sceneriach miasta, pozwolił Ballhausowi w pełni rozwinąć skrzydła i zaprezentować bogaty arsenał umiejętności i innowacyjnych rozwiązań. Zrealizowany w zawrotnym tempie film idealnie zgrał się narracją podyktowaną scenariuszem, natomiast duża swoboda twórcza pozwoliła Ballhausowi w pełni rozwinąć skrzydła.